|
Dziewczyński świat! Forum dla dziewczyn :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pianka
Kurtyzana
Dołączył: 08 Cze 2007
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z Sabatu Wiedźm. Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pon 11:24, 04 Maj 2009 Temat postu: Wasz najbardziej zakręcony dzień |
|
|
opiszcie swój najbardziej zakręcony dzień z życia z tego co szukałam, nie znalazłam takiego tematu..
ja zacznę
W pewien wtorek, jak w każdy onny dzień budzik zadzwonił o 5:00, ale jakoś przysnęłam i obudziłam się około 5:50. Miałam 12 minut do odjazdu pociągu. Droga do niego zajmuje mi jakieś 7 minut, a jeszcze trzeba się ogarnąc... Cudem doprowadziłam się do stanu względnie do przyjęcia w 8 minut i wyleciałam, bez śniadania, z mieszkania. Gdy dotarłam na stację, zdziwiłam się, że przejazd jest nadal otwarty i ludzie czekają na pociąg. Nawet nie zdążyłam się nad tym zastanowic, a już dowiedziałam się dlaczego: "pociąg osobowy z Cieachanowa do Warszawy Woli przyjedzie z opóźnieniem 50 minut. Pociąg osoby z.." Cudownie, pomyślałam, dzień się pięknie zaczął. Zrezygnowana opadłam na ławkę i cierpliwie czekałam. Nawet nie mogłam muzyki posłuchac, bo (jakby inaczej mogło byc tego dnia) padła mi bateria w mp4. Pociąg dotarł z półgodzinnym opóźnieniem. Przez telefon zgadałam się z koleżankami, w którym są przedziale (one wsiadają na wcześniejszej stacji). Jak do nich dotarłam to myślałam, że coś mnie strzeli, czułam sięjak jakaś sardynka. Człowiek na człowieku. Przez te głupie opóźnienie. Najgorzej było cztery stacje później. Tam, na jedną osobę wysiadającą przypadało jakieś siedem wsiadających. Jak wjechaliśmy na Dworzec Gdański, to pomyślałam: "Boże, nareszcie trochę powietrza dostanę.." Najpierw skierowałam się do kas po zaświadczenie o spóźnieniu pociągu. Pani była chyba trochę zakręcona, wpisała mi 50 min. spóźnienia i nie wstawiła przed piątką zera. Więc stwierdziłam, że dopiszę sobie jedynkę i pojadę dopiero na trzecią lekcję, na historię, bo sprawdzian jest zapowiedziany. Zastanawiałam się czym się zając przez niecałe dwie godziny. Stwierdziłam, że pojadę na stadion, bo to w końcu tylko parę przystanków tramwajem. Miałam szczęście tego dnia gdyż nie miałam biletu, a karty miejskiej nie posiadam, na szczęście nie było kanarów. Gdy dojechałam na Al. Zieleniecka, przeliczyłam sobie czas i zaplanowałam powrót o 9 na przystanek. Połaziłam trochę, kupiłam sobie pączka z zamiarem zjedzenia go w szkole (w końcu byłam bez śniadania). Zaplanowany czas dośc szybko zleciał i nim się zorientowałam już była 9:05. Skierowałam się w stronę wyjścia.. No właśnie. Gdzie tu jest wyjście?! Szłam i szłam, ale nigdzie nie było końca. Wreszcie wyszłam.. Na jakieś zadupie, zapomniane przez jakikolwiek transport. Szczęśliwie dostrzegłam jakiś przystanek, autobusowy, ale co tam. Poszłam do niego. Zobaczyłam, że odjeżdża z niego dużo autobusów, ale niestety żaden w jakiekolwiek okolice, które znam.. Chwila! Jeden z nich jedzie na Al. Zieleniecka! Hmm.. tak.. właśnie stoi koło mnie, o.. i właśnie odjeżdża. Jeszcze raz spojrzałam na rozkład, następny za 20 minut.. Stwierdziłam, że nie mogę tyle czekac, bo wtedy na pewno nie zdążę na historię. Więc znowu wyruszyłam w drogę, szłam ulicą, bo dalej nawet przystanku nie było. Tak się zapatrzyłam, na cokolwiek co by mi pomogło, że wpadłam na jakiś słupek i jacyś mężczyźni się ze mnie śmiali. Co za wstyd, co za dzień, co za głupia Warszawa! Doszłam do następnego przystanku. Problem w tym, że żaden z autobusów nie jechał już w żadne znane okolice.. Rozejrzałam się.. Chwileczkę! Przecież znam te okolice! "AL. ZIELENIECKA" widniał napis na przystanku. Rozejrzałam się na dalsze horyzonty i dojrzałam przystanek, na który przyjechałam tramwajem. Nawet mi się poszczęściło (który już raz?) i stał tam mój tramwaj. "On czeka na mnie" pomyślałam i uśmiechnęłam się. Na wypadek gdyby się rozmyślił pobiegłam do niego. Nawet zdążyłam. Zadowolona nawet usiadłam sobie, co rzadko robie ze względu na moją nielegalną jazdę. Myślałam, że chociaż za tą jedną szcześliwością nie będzie stał pech.. Po jakichś trzech przystankach, zorientowałam się, że nie znam tych okolic, a może wcześniej nie zwróciłam uwagi? Ej? Od kiedy 28 jeździ na Dworzec Wschodni? I czemu wszyscy oprócz jednego chłopaka wysiadają? Pomijając, że na następnym przystanku on też wysiadł i zostałam sama. Wysiadłam na kolejnym przystanku, bo bałam się, że znowu gdzieś wyjadę. W sumie ta okolica też była dziwna, jakaś taka pusta i w ogóle ciemna. Spojrzałam w górę, na nazwę przystanku: "Zajezdnia Praga". Cudownie, po prostu cudownie. Gdzie ja jestem?!?! Stwierdziłam, że skoro tu jest przystanek, to gdzieś po drugiej stronie musi byc jakiś w drugą stronę. Po jakimś pół kilometrze zobaczyłam przystanej tramwajowy, ale nauczona przeżyciami tego dnia nie cieszyłam się zbytnio. Jak już do niego dotarłam to myślałam, że się rozpłaczę. Na przystanku widniał numer 13, tzn. ten tramwaj jechał pod moją szkołę..Z radości nawet bilet skasowałam, w tramwaju wycieńczona zjadłam pączka. Jechałam.. nareszcie.. OD kolegi się dowiedziałam, że sprawdzian został przełożony. Czyli nie musiałam się spieszyc, w sumie i tak już nie musiałam bo byłam dawno spóźniona na lekcję. Jak dojechałam po szkołę, to myślałam, że będę ziemię całowac. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa widząc szkołę. Musiałam biec na ostatnie piętro, bo tam mieliśmy historię. Wpadłam o klasy, wysapałam dzień dobry i przepraszam, a pani przerażona (śmiesznie wyglądała) spytała co się stało. Miałam siłę tylko na: "pociąg..". Dałam zaświadczenie, ale wszyscy byli zdziwieni, że tyle się opóźnił pociąg. Tylko trzy osoby poznały prawdę, jak to zwiedziłam warszawską Pragę...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
momo
Dziub Dziub
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: 71 Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Sob 14:42, 20 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Generalnie rzecz biorąc to ostatnimi czasy każdy mój dzień jest zakręcony, zważywszy na wykonywaną przeze mnie pracę, moją chaotyczną osobowość i wszystkie moje dziwactwa.
Szczególnie weekendy i inne wolne dni są zakręcone.
Zazwyczaj wygląda to w ten sposób, że wstaję bardzo wcześnie rano, w szlafroku i z kubkiem kawy idę się przejść po ogrodzie, kiedy już całkowicie uda mi się obudzić, włączam laptopa, sprawdzam nowe wiadomości, których ostatnimi czasy jest zbyt wiele i niestety prawie wszystkie dotyczą pracy, odpowiadam na większość z nich po czym dochodzę do wniosku, że trochę za długo się tym zajmowałam i już kiepsko u mnie z czasem, dlatego w pośpiechu zarzucam na siebie byle co rozrzucając przy tym wszystkie ubrania po pokoju [taka moja mała słabość], pakuję torebkę, aparat, stroje dla modelek i sprzęt do charakteryzacji i wręcz biegnę na pierwszą sesję danego dnia. Gdy już udaje mi się dotrzeć na miejsce, pracuję przez ok 3-4 godziny, w porywach do 5, potem lecę na jakąś kawę i zazwyczaj udaje mi się skusić na ciasto lub pączka, tłumacząc sobie, że przy moim trybie życia przecież MUSZĘ jeść porządne śniadania. W trakcie albo czytam książkę, albo przeglądam sobie głupie czasochłonne strony internetowe typu nasza-klasa.pl, photoblog.pl, etc. i oczywiście non-stop odpisuję na wiadomości od klientek/klientów [taaak, to bardzo relaksujące]. Potem lecę na kolejną sesję zdjęciową, zazwyczaj na drugim końcu miasta, jeśli czas mi na to pozwala to wpadam na chwilę do jakiegoś centrum handlowego i kupuję jakiś mało potrzebny drobiazg na poprawę humoru (np. kolejne niebotycznie wysokie szpilki, których i tak nie założę, albo megaseksowną mini sukienkę, w której tata tata nie będzie chciał wypuścić mnie z domu). Po następnej sesji robi się popołudnie, więc szamam obiad w jakiejś dobrej knajpce, przy dobrych lotach również w dobrym towarzystwie, po czym albo lecę na kolejną sesję, albo na jakieś spotkanie, albo na jakąś wystawę i w ten sposób jest już wieczór. Tutaj moment na kolejną kawę, ewentualnie chwila na spotkanie z przjaciółkami, potem NARESZCIE wracam do domu, szybkim ruchem zgrywam zdjęcia na komputer, przy okazji odpisuję na kolejne wiadomości klientów, w międzyczasie sprzątam jeszcze dom i opróżniam kocie kuwety, kolejna kawa, spośród ubrań porozrzucanych na podłodze wybieram coś, w czym znośnie się prezentuję, w 2 minuty robię się na bóstwo i wybywam na jakąś imprezę. Po imprezie zazwyczaj zamiast prosto do domu docieram do domu mojego Ukochanego, albo Ukochanego Nr 2 albo Nr 15 i co 10 minut mówię, żeby za chwilę odwiózł mnie do domu, ale dziwnym trafem jakoś zawsze tak się zagaduję, że budzę się o 7 rano i z przerażeniem w oczach stwierdzam iż nie jestem u siebie, dlatego pędzę do domu, biorę prysznic, wskakuję w szlafrok, robię kawę, idę do ogrodu i... wszystko od nowa
Przy tym wszystkim odwiedzam tyle dziwnych miejsc i poznaję tylu szalonych ludzi, że nie potrafiła bym wybrać najbardziej zakręconego dnia w moim życiu. Codziennie przydarzają mi się jakieś przygody.
Szczerze mówiąc, marzy mi się spokojny dzień spędzony w łóżku z dobrą kawą i ciekawą książką, no, ale niestety, nie mam tej wspaniałej umiejętności olewania pracy i znajomych
// nareszcie piszemy razem - Lar.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|